środa, 1 grudnia 2010

nasza oaza..


Idziemy sobie plazą, zasiadamy w beach barze, lezymy na lezakach (za które o dziwo nie trzeba płacic extra) i Pani oznajmia nam 'Happy hour' od 4-7pm. Patrzymy na zegarek, hmm no czas mamy dobry. Wiec kilka drinków, coś na ząb. Zaczyna się ściemniać, fale coraz większe, podmywają nam leżaki.. Jest cicho, spokojnie, przyjemnie... Zapalają lampiony, atmosfera boska. Na obsługę też nie można narzekać - wszyscy mili i otwarci. Płacimy, wychodzimy, tym razem nie od strony plaży lecz ulicy. I tu ku naszemu zdziwieniu okazuje się, ze to nie tylko niewinny beach bar, ale mały, śliczny resort..


Drewniane domki, baldachimy, tarasy, baseny, zieleń - wszystko to wkomponowane w piaszczystą zatokę.

Booooosko!!

To taki nasz mały sekret! Nasza oaza spokoju..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz